Solidarni w pomocy uchodźcom

Syryjskie dziewczynki siedzą w ławkach w szkole
Szkoła w jednym z centrów wsparcia w Kilis. Fot. Magdalena Jachim

W Kilis, niewielkim mieście tureckim tuż przy granicy z Syrią, żyje 40 tys. mieszkańców oraz 60 tys. uchodźców, „Naszych Braci Syryjczyków”, jak nazywają ich tureccy mieszkańcy. W położonym 60 km dalej Gazientep, dużym, 1,8 mln mieście mieszka 450 tys. uchodźców – z czego 50 tys. z nich żyje w obozach – niektórzy nieprzerwanie od 6 lat.

– Wydajemy bardzo dużo pieniędzy na pomoc Syryjczykom – mówią włodarze obu miast. – Organizujemy centra pomocy i aktywizacji, obozy i szkoły, ale czujemy się w tych działaniach osamotnieni.

Oba miasta, dzięki pomocy Ambasady Turcji w Polsce, w dniach 17-18 lipca odwiedził prezydent Sopotu Jacek Karnowski. – Bardzo doceniam działania tureckich samorządów, wykonują z poświeceniem bardzo wiele działań na rzecz uchodźców, ale potrzeby są ogromne.

W Kilis jest bardzo wiele sierot oraz wdów – mówił na spotkaniu burmistrz miasta Ahmet Polat. – Często nie mają rodzin, które mogłyby ich wspierać, nie mają też żadnych dochodów. Potrzebują jedzenia, ubrań. Ale równie ważna jest edukacja i kursy zawodowe.

Dlatego miasto od zeszłego roku organizuje centra treningowe i wsparcia, głównie dla kobiet i dzieci.

– Są to centra, z których korzystają zarówno Syryjczycy jak i Turcy – mówi burmistrz Polat. – Zależy nam na tym, aby były to działania wspólne. Uczymy dzieci, dla kobiet są różne kursy rzemieślnicze, komputerowe, punkty przedszkolne dla najmłodszych. Wielu uchodźców jest u nas od 6 lat i nie wiadomo, kiedy będą mogli wrócić do swojej ojczyzny. A nawet jak się skończy wojna, to czeka ich długi proces odbudowy całkowicie zniszczonych miast. Nasza pomoc musi być bardzo długofalowa.

– Staramy się docierać do osób niepełnosprawnych, które do tej pory siedziały zamknięte w domach. Tylko w ciągu pierwszych dwóch tygodni zidentyfikowaliśmy ponad 200 potrzebujących – mówi szef jednego z centrów wsparcia w Gaziantep, z którego korzysta regularnie prawie 900 uchodźców. – Potrzebujemy m.in.: wózków inwalidzkich, wsparcia wolontariuszy, pomocy w leczeniu na miejscu, oraz w Polsce (głównie operacje oczu, oprotezowanie). Szczególnie dzieci, które doświadczyły koszmaru wojny, wymagają szerokiego wsparcia psychologicznego.

Problem polega na tym, że wiele z tych osób nie ma paszportów i trudno im wyjeżdżać na podstawie wiz turystycznych.

– Chcemy podjąć współpracę w zakresie wymiany doświadczeń i staży pomiędzy pracownikami socjalnymi z Sopotu i Kilis oraz Gaziantep. Planujemy również zorganizowanie w Sopocie wystawy i aukcji wyrobów rzemieślniczych tworzonych przez kobiety w centrach wsparcia. Będziemy także współpracować z władzami tureckimi w celu uzyskaniu dokumentów podróży dla tych dzieci, które wymagają pilnych operacji i zabiegów w Polsce. Jednocześnie będziemy pozyskiwać środki na leczenie dzieci i dorosłych na miejscu, na terenie Turcji – mówi prezydent Karnowski. – Jestem przekonany, że mieszkańcy nie tylko Sopotu oraz organizacje pozarządowe pozytywnie odpowiedzą na nasz apel o zebranie środków, m.in.: na wózki inwalidzkie czy inny sprzęt rehabilitacyjny.  

W pobliżu Gaziantep znajdują się m.in. kontenerowe obozy dla uchodźców. W jednym z nich mieszka ponad 4 tys. uchodźców. Wielu z nich – od 6 lat, czyli od początku funkcjonowania obozu. Na 145 tys. m kw. zlokalizowano 908 kontenerów wielkości 21 m kw. W każdym mieszka 4-6-osobowa rodzina. Jest szkoła, sklep, meczet, boisko. Cześć osób dorywczo pracuje w pobliskim mieście.  – Staramy się im zapewnić jak najlepsze warunki, najbardziej zbliżone do normalnego  życia, ale to niełatwe – mówi kierownik obozu.

źródło: Sopot.pl